Stosowałam Tiande + szampon przeciw siwieniu tiande – opinie po przepłaconym szamponie
Mam ponad 40 lat. Być może niektórzy uznają, że to wiek, który już predysponuje do pojawienia się siwych włosów, ale ja nie chcę się z tym pogodzić. Nie wyobrażam sobie także ich farbowania, gdyż genetycznie nie zostałam obdarzona zbyt gęstymi włosami i boję się, że ich koloryzacja mogłaby jeszcze bardziej im zaszkodzić. Chociaż koleżanki przekonywały mnie do różnych specyfików, zapewniając ich skuteczność, ja bardzo długo nie mogłam się przekonać – tak naprawdę nie widziałam, żeby to, co polecają, przynosiło jakiś skutek. Ich włosy nadal były siwe, może bardziej błyszczące, ale przecież to nie na tym mi zależało.
W sklepach pojawia się coraz więcej nowych produktów, których producenci obiecują wspaniałe efekty praktycznie zaraz po użyciu. Sprzedawca w jednej z sieci drogeryjnych zaproponował mi wypróbowanie marki TianDe.
W jej ofercie znajduje się cała masa specyfików przeznaczonych dla osób, mających różnego rodzaju problemy z włosami. Po namowach sprzedawcy zdecydowałam się na TianDe, a dokładniej na szampon zapobiegający siwieniu włosów. Według zapewnień, moje włosy miały zostać odbudowane od cebulek aż po końce i miał wrócić ich naturalny kolor. O, naiwna, że w to uwierzyłam. Wydałam pieniądze, a rezultatów nie widziałam żadnych, mimo stosowania szamponu przez długi okres. Wydaje mi się, że to jeden z tych produktów, które nie działają, a tylko dają złudne nadzieje.
Włosy dalej były siwe, a ja czułam się stara i brzydka. Miałam wrażenie, że nawet rodzina zaczyna traktować mnie jak staruszkę. Postanowiłam jeszcze raz spróbować, poszukać jakiegoś preparatu, który poradziłby sobie z moim problemem. W innym sklepie, inny sprzedawca, doradził mi zakup tabletek Gray Protect i wytłumaczył, że tylko działając na włosy od wewnątrz będę mogła osiągnąć zadowalające rezultaty. Niestety nie miał ich u siebie na stanie, zmuszona więc byłam poszukać ich w internecie.
Tak trafiłam na https://grayprotect.pl/ i po prostu zamówiłam cały zestaw na 3 miesiące. A że złapałam na dzień dobry fajną promocję, to już w ogóle:)
I miał zupełną rację! Już po kilku tygodniach zauważyłam, że pigmentacja moich włosów wróciła, a siwych włosów jest znacznie mniej. Mam nadzieję, że efekt się utrzyma i będę mogła cieszyć się ciemnymi włosami bez farbowania. Poprawiła się także kondycja moich włosów. Gray Protect działa jednak nie tylko na włosy, ale też na cały organizm, przynajmniej tak wynika z moich obserwacji – mam zdrowszą cerę. I już nie czuję się taka stara, mam wrażenie, że dzięki Gray Protect czuję się kilkanaście lat młodsza, świetne uczucie. Polecam każdemu, kto boryka się z problemem siwiejących włosów, niezależnie od wieku.
Ja z mojej strony mam taki dobry plan:
Szampon (czy żele) najlepiej dopasować do swoich włosów.
Wbrew pozorom to nie jest taka prosta sprawa, a każdy włos działa inaczej. Dlatego dzisiaj zamówiłam tego Graya, zobaczymy 🙂
Ooo, brzmi jak bardzo dobry pomysł, koniecznie daj znać jak efekty!
Cześć Kochani! Troszkę czasu minęło od mojego postu, w sumie sama nie wiem po co to piszę, bo pewnie żadna z Was już tutaj nie zagląda. Ale wiele dziewczyn prosiło mailowo to daję znać. Pierwsze dwa miesiące stosowałam wszystko tak jak opisałam w pierwszym poście. Efekty, które uzyskałam nie były jednak jakieś spektakularne. Najbardziej poprawę odczułam w samych włosach, stały się mocne i przestały mi wypadać (tak stwierdził na pewno mój chłopak, ciesząc się, że nie musi już czyścić co 2 tygodnie odpływu:)), co do samej siwizny, to największą zaletą było chyba to, że włosy zaczęły mi lśnić takim naturalnym blaskiem, nie taką przeraźliwą siwizną (ktokolwiek ma siwe włosy wie o czym mówię).
Po tych 2 miesiącach stwierdziłam, że trzeba odstawić całą resztę i skupić się przede wszystkim na szarych włosach. Zamówiłam więc kolejny zestaw Gray Protect (bądź co bądź wydawało mi się, że widzę po nich efekt wspomniany wyżej) i to… była NAJLEPSZA z możliwych decyzji. Po kolejnych opakowaniach (czyli w sumie minęły już 4 miesiące) nastał ten poranek, że kiedy wstałam i spojrzałam w lustro… Nie zauważyłam tak naprawdę nic poza naturalną szopką na mojej głowie (nie polecam mieć takiej cery, eh). Nie wyłapałam tego od razu, ale kiedy zdałam sobie sprawę, że moja siwizna wyparowała. Po prostu zaczęłam się drzeć z radości, wpadłam do narzeczonego i prawie wywlokłam go z łóżka do łazienki. Ale daruje już Wam te opisy:) Podsumuję tylko jednym zdaniem – Gray Protect POMÓGŁ mi pozbyć się mojej siwizny i teraz POLECAM GO każdemu! A biorąc pod uwagę, że mogłam połowę tego czasu siedzieć w domu w kwarantannie… to już w ogóle!
Mam wrażenie, że Tiande to następna reklamowa wydmuszka medycznych zachodnich korporacji.
No no, oczywistości się zachciało pisać!
Prosiłbym bardziej kulturalnie. Piszę to jako przestrogę – bo nie każdy zdaje sobie z tego sprawę. Są produktywny tworzone oddolnie przez ludzi, pod ich nadzorem, wszystko w otwarty sposó (jak właśnie ów Gray Protect) ale są też produkty tworzone masowo byleby je tylko sprzedać i baj baj jak Tiande.
Przepraszam, to wszystko wynika z tego, że u mnie w rodzinie były spore doświadczenia z Tiande – i zawsze negatywne. Już odruchowo myślę, że każdy zdaje sobie sprawę, jaki ten Tiande jest słaby.
Nie ma żadnego problemu, polecam się na przyszłość. Pozdrawiam 🙂