Alterna Bamboo Shine – opinie, recenzja, przestroga

Jestem facetem po czterdziestce i od jakiegoś czasu odkrywam u siebie coraz więcej siwych włosów. Niby w tym wieku to normalne, ale szczerze mówiąc nie podoba mi się to. Wizja mnie w całkiem siwym kolorze też niespecjalnie. Wiem, że kiedyś i tak mnie to dopadnie, ale postanowiłem spróbować odraczać ten moment tak długo jak się da. Wiem też, że po czterdziestce to nie tak wcześnie, ale naprawdę lubię swoją czarną grzywę.

Alterna Bamboo Shine

 

Szampon Alterna Bamboo Shine – opinie i recenzja

Teraz do rzeczy. Produktów na siwienie są setki, a nawet tysiące. Szampony, tabletki, pigułki, pastylki i kto wie co jeszcze. Są też farby, ale je odrzuciłem od razu – wydaje mi się to mało męskie. W tym natłoku ofert we wszystkich kolorach tęczy i o niesamowitym zakresie cen od „prawie za darmo” do „na pewno mnie na to nie stać” naprawdę ciężko się było odnaleźć, więc zacząłem szukać opinii. Pytałem znajomych, ale oni nie za bardzo mi pomogli. Albo nie siwieją, albo nie przeszkadza im to, więc nikt nigdy niczego nie testował. Przeniosłem więc moje poszukiwania ze świata realnego do wirtualnego. Na kilku różnych forach założyłem kilka wątków i przejrzałem istniejące. Po odsianiu marketingu szeptanego otrzymałem multum różnych porad. Udało mi się wyciągnąć jeden wniosek: zacznę od jakiegoś niezbyt drogiego szamponu, ponieważ podobno często to wystarczy na początku siwienia. Wpadł mi w oko produkt Alterna Bamboo Shine.

Nie jest to co prawda specjalistyczny preparat na siwienie, ale producent zarzeka się, że zawarte w nim składniki potrafią hamować wszelkiego rodzaju procesy blaknięcia koloru włosów. Stwierdziłem OK, spróbować nie zaszkodzi. W sumie szampon do włosów i tak się przyda. Po pierwszym tygodniu nie zobaczyłem żadnych efektów. Po drugim też. Po trzecim efekt był ten sam, a więc wniosek był jeden: kupiłem sobie całkiem drogi szampon. Szukałem wszelkich oznak znikającej siwizny: wybarwionych włosów albo spowolnienia procesu. Niestety, choćbym nie wiem jak długo i dokładnie szukał, niczego nie znalazłem.

Alterna Bamboo Shine okazał się być klapą, więc szukałem dalej.

Wpadłem na genialny pomysł (szkoda, że tak późno), żeby zapytać fryzjera przy okazji wizyty. Powiedział mi, że co prawda sam nie ma doświadczeń, ale dwóch jego klientów korzystało z tabletek Gray Protect, a on widział na ich głowach, że efekty były. Wziął więc po prostu kawałek papieru i na szybko napisał mi skąd go mogę zamówić. Wróciłem do domu i od razu wszedłem więc na stronę produktu – https://grayprotect.pl/. Zobaczyłem, że ma dużo substancji, o których nigdy nie słyszałem, ale są naturalne. Mam tu na myśli palmę sambałową i czarne jagody. Poczytałem w internecie i wyszło na to, że faktycznie ten skład może pomóc, więc zamówiłem.

Gray Protect

Byłem ogromnie zaskoczony!

Muszę przyznać, że byłem pozytywnie zaskoczony, pomimo że zapłaciłem sporo więcej niż za poprzedni produkt. No cóż, jakość kosztuje. Po pierwszym tygodniu użytkowania zauważyłem, że siwych włosów pojawia się jakby mniej. To już był dla mnie duży sukces. W ciągu drugiego tygodnia proces ten jeszcze bardziej wyhamowywał. Z perspektywy poprzedniego doświadczenia miałem wrażenie, że lepiej być nie może. Mogło. Po miesiącu można już było zauważyć, że wracam do pierwotnego koloru. Nawet nie wiecie, o ile mi teraz lepiej! Kupiłem już kolejne opakowanie i wierzę w dalsze dobre efekty. Niektórzy mówią, że z wiekiem mężczyźni nie tracą na atrakcyjności, ale ja czuję się zdecydowanie bardziej przystojny jako brunet niż siwy.